To niesamowite jak bardzo wyważone jest to auto. Zaprojektował je szalony Chris Bangle, którego znienawidziła większość fanów BMW za design Serii 7 i innych jej podobnych. Tymczasem M3 Coupe prezentuje się wyjątkowo gustownie. Do tego nie ma większych problemów z przewiezieniem szafki z Ikei, czy podrzuceniu żony do pracy – to zwykłe auto do codziennego użytku, w którym drzemie prawdziwy demon.
Niewielki bagażnik, czy ciasnota na tylnej kanapie zarówno w sedanie jak i coupe schodzą na dalszy plan. Choć z drugiej strony przydałyby się obszerniejsze kieszenie w drzwiach i większe lusterka. Zamiast koła zapasowego będzie musiał wystarczyć zestaw naprawczy, bo nawet na dojazdówkę nie znajdzie się miejsca. Jednak niewiele skrajnie sportowych aut zabierze na pokład 4 osoby i zmieści walizki podróżne. Uniwersalny charakter BMW M3 zniewala, ale prawdziwą miłość przeżywa się na drodze.
DROGOWE MONSTRUM
4.0l, V8 oraz 420KM… już po odpaleniu motor urzeka dźwiękiem wydobywającym się z czterech rur wydechowych. Dzięki temu, że został cofnięty w głąb kabiny, rozkład masy auta jest doskonały. To czuć praktycznie w każdym calu.
Wnętrze jest świetnie wygłuszone i choć nie różni się specjalnie od zwykłych wersji, to emanuje w nim sportowy klimat. A dyskretne oznaczenia z literą „M” przypominają, że to bolid dopuszczony do ruchu. Na niskich obrotach silnik jest słabo słyszalny, ale wystarczy wkroczyć na drugą połowę obrotomierza, by samochód zmienił się nie do poznania. Jednostka napędowa błyskawicznie wchodzi na obroty i wprost uwielbia to robić! Od subtelnego rynku z układu wydechowego można się wprost uzależnić, a wtedy człowiek tylko czeka na więcej, choć zapał szybko może ostudzić zdjęcie z fotoradaru. M3 niesamowicie spontanicznie reaguje na polecenia kierowcy – to maszyna która stanowi jedność z człowiekiem. Już po zajęciu miejsca w fotelu właściciel czuje, że to auto czyta w jego myślach, a pierwszy zakręt tylko go w tym utwierdza. Znakomite wyważenie, bezpośredni układ kierowniczy i precyzyjna skrzynia biegów w połączeniu z widlastą „ósemką” sprawiają, że z bawarskiej limuzyny nawet nie chce się wysiadać. I aż łza w oku się kręci, że to chyba ostatnie BMW M3 z czystą oraz ogromną mocą nieskażoną doładowaniem. Spontaniczne zachowanie na drodze, genialny dźwięk silnika i frajda z jazdy sprawiają, że kierowca uwielbia połykać każdy kilometr tak samo jak to auto. I właśnie wtedy przestaje dziwić fakt, że mimo premiery nowej generacji, ta sprzedała się na pniu. Jest po prostu świetna. I żadna naklejka „M” na wariancie z dieslem tego nie odda.