Wysmakowana linia coupé, dwie pary drzwi oraz osiągi na poziomie startującego odrzutowca. Przed nami stoi M6 Gran Coupé.
Wydaje się wam, że potrzebujecie szybkiego sedana. Zdawałoby się-prosta sprawa. Sięgamy po BMW M5. Wóz, którym po drodze na tor wyścigowy podwieziesz teściową po zakupy do centrum handlowego, nie przysparzając jej tygodniowego bólu kręgosłupa. M5 to jednak zwykły sedan. Choć zdobiony poszerzonymi błotnikami, to jednak mało porywający pod względem stylizacji.
Dla znudzonych banalnym M5 jest alternatywa: to trzecie w gamie M6, nazwane Gran Coupé. Linią nadwozia bliskie sportowym wozom, ale z tylną kanapą, na której da się wygodnie usiąść, i z drugą parą drzwi. W porównaniu z M6 Coupé rozstaw osi zwiększył się o 11,3 cm i to łatwo zauważyć, siedząc z tyłu. Krótko mówiąc, przestrzeni na nogi jest tyle samo co w M5. Tyle że M6 jest mniej uniwersalne od sedana, bo-podobnie jak w Mercedesie CLS-zamiast kanapy dla trzech osób mamy dwa siedzenia przedzielone obszerną konsolą.
Teoretycznie w tym miejscu można zakończyć opis nowego BMW napędzanego 4,4-litrowym V8 na benzynę, wspomaganym dwiema turbinami. To dokładnie taki sam agregat, jaki tkwi pod maską M5 i pozostałych dwóch „emszóstek”. Ma 560 KM i 600 Nm. Współpracuje z szybką, 7-biegową skrzynią dwusprzęgłową. Przełożenie główne jest identyczne z tymi w pozostałych dużych modelach M, ale masa M6 Gran Coupé wynosi 1950 kg, czyli o 5 kg więcej niż M5.
Hm… Jest więc wolniejsze niż sedan? Otóż nie. To przyspieszona lekcja aerodynamiki. Gdy powietrze stawia mniejszy opór, niewielka różnica w masie traci na znaczeniu. W konsekwencji bardziej opływowe M6 Gran Coupé osiągnie setkę w 4,2 s, czyli o 0,1 s szybciej niż M5.